A jednak przetrwała, pięć miesięcy w niezbyt chłodnej piwnicy. Po przepołowieniu okazała się soczysta, jędrna, idealna. Rozkroiłam, wydrążyłam i upiekłam. Kiedyś dostałam miły list od sympatycznej Marzeny z propozycją przygotowania dyni. Skorzystałam. Zamiast zapiekanki, wyszła mi tarta.