Wielkanoc u mnie tradycyjnie. Mazurek, sernik i babka. Z dwóch ponętnych cytrynowych bab, ostała się jedna. Tą pierwszą zjadło zacne grono wygłodniałych morsów. Lukier cytrynowy, zrobił furorę. Za przepis dziękuję Kuzynce.
W związku ze zmianami, jakie nastąpiły w moim życiu, pojawiły się też pewne modyfikacje w menu. Mniej mięsa, więcej kaszy. Wegetarianką pewnie nigdy nie zostanę, za bardzo lubię rosół, ale staram się zepchnąć mięso na margines. Wyjadam piwniczne zapasy, które zawekowałam latem.
Dziś obalam mit jakoby pieczenie tortów było mozolne i czasochłonne. Istnieją przepisy, które nie wymagają wielogodzinnego ucierania, kręcenia, podgrzewania i wałkowania. A efekty są zadowalające, prawda Alu?