Nie wiem czy zima będzie sroga, ale jakiś wewnętrzny głos każe mi gromadzić pożywienie. Już w zeszłym tygodniu obiecałam sobie, że wekowanie zakończone. Gorliwa dusza podrzuciła mi "kilka" pomidorów, które przetworzyłam jak poniżej.
Zimno!!! W pracy herbatka za herbatką, na plecach kocyk, a pod spodniami rajtki, jak na prawdziwą krakowiankę przystało. No i organizm się upomina o kalorie. Mam coś z Boryny. Mój rytm dobowo – roczny, jest związany ze zmianami w przyrodzie.
Rosła śliwka u sąsiada, do nutelli wprost się nada. Taka myśl mi nagle wpadła, może trochę bym ukradła...? Poszłam z workiem, ciemną nocą, a tu sąsiad na mnie z procą. Mówię, sąsiad nie bądź głupi, kto od ciebie śliwki kupi?
Jak to w życiu nie należy bać się żadnych tematów! Jechałyśmy z Asią do pracy. Jak tam weekend? - zapytała. Na wsi, aronii nazrywałam - pochwaliłam się. Z aronii, to moja mama, boskie konfitury do mięsa robiła - rozmarzyła się.
Już prawie osiągnęłam stan nalewkowego nasycenia. W jadalni roi się od pijanych słoików z "zalanymi" owocami. W ramach relaksu, włażę pod stół, gdzie dojrzewają i nimi potrząsam, pańskie oko konia tuczy.