Nalewka z dzikiej róży

Podróże kształcą, nawet te małe, lokalne. Spacery też. Październikowe południe, ciepło niczym w sierpniu. Sucho, można się wyłożyć na trawie i łapać ostatnie promienie słońca. Biorę dzieci na spacer, zbieramy kwiatki, robimy wianki, bukieciki. Idziemy przed siebie, aura sprzyjająca, powietrze zdrowe, nawet dzieci mniej się biją. W leniwej widokówce, wsi spokojnej, wsi wesołej, sielankowości dopełniają dwie kobiety, zbierające owoce dzikiej róży.

Co Panie będą z niej robić? Pytam, bo kuchennych inspiracji szukam nawet w krzakach. Wino, nalewkę...dużo witaminy C. To mi wystarczyło. Po drodze mijaliśmy przecież tuzin krzewów dzikiej róży. Wracając nazbieraliśmy pół kilograma, więcej moje dłonie nie były w stanie. Zrywanie dzikiej róży, nie należy do łatwych czynności polowych. Kolce wbijają się w ręce, plączą włosy i kosmacą ubrania. Ale wszystko, co piękne rodzi się w bólu, liczę więc, że nalewka wyjdzie pyszna.

Składniki: 
  • 0,5 kg owoców dzikiej róży (przemrożona w zamrażalniku lub zebrana po pierwszych przymrozkach)
  • 20 dag cukru
  • 0,25 l spirytusu
  • pół szklanki przegotowanej wody (schłodzonej)
     

 

 

Ponieważ nie znalazłam ciekawego przepisu na nalewkę z dzikiej róży, postanowiłam zrobić swoją według klasycznego przepisu.

Owoce umyć, oderwać ogonki, wrzucić do słoja, nakłuć porządnie widelcem i ugnieść. Wsypać cukier i zakręcić słój. Od czasu do czasu potrząsać nim, tak aby cały cukier była na owocach, nie na ściankach słoja. Można nawet na chwilę postawić słoik do góry dnem. Po 3 dniach wlać spirytus rozcieńczony wodą. Odstawić na 4 tygodnie w ciemne miejsce. Potrząsać słojem od czasu do czasu. Zlać nalewkę do butelki przez gazę i odstawić na 2-3 miesiące, aż będzie gotowa do picia, dla zdrowotności.

Średnia: 4.8 (głosów: 6)